Dziennik lekko styranego (acz dumnego) orga

Zaliczam właśnie kolejną, cokolwiek przymusową, przerwę od bloga. Podstawowym powodem jest praca (w moim zawodzie końcówka roku jest dość szalona), jest jednak powód drugi. W ostatni weekend robiliśmy w Łodzi imprezę planszówkową, czyli Łódzki Port Gier – organizacja całości tematu wypięła mnie z normalnego życia na jakiś czas. Przede wszystkim o tym chciałbym kilka słów napisać, zanim jednak do tego dojdę, to drobny disclaimer: jest uzasadnione ryzyko, że z powodów pracowych będę grał blogową przerwę gdzieś tak do połowy stycznia, ale obiecuję wrócić do regularnego męczenia was eurosucharami tak szybko, jak się da. Do rzeczy więc, czyli o ŁPGu słów kilka. Ostrzegam, że post jest cokolwiek luźno napisany, bez jakiejś idei przewodniej – ot, myśli przelane na (e-)papier.

Czytaj dalej

Credo planszówkowca / blogera

Przedwczoraj Rafał puścił bardzo ciekawy wpis na temat obiektywności i rzetelności recenzji planszówek. Jeszcze ciekawsza okazała się dyskusja pod tym wpisem, jak to zwykle w przypadku kontrowersyjnych tematów bywa. Czytając komentarze w tej dyskusji stwierdziłem, że jest jedna ważna rzecz, która powinna być przy tej okazji jasno powiedziana – i po to jest niniejszy wpis.

Czytaj dalej

Z Ticketami po świecie #4: Wredne, pazerne trolle!

Czemu trolle, spytacie. Otóż dlatego, że podstawową mechanikę nowych Ticketów autor wyjaśnia tym, że w Holandii (w której rozgrywa się najnowsza odsłona Wsiąść do Pociągu) jest dużo mostów. Jak dla mnie, po prostu chcieli wrzucić nową mechanikę 🙂 Na szczęście, niezależnie od uzasadnienia, wyszło bardzo fajnie. Zapraszam do lektury.

Czytaj dalej

Nauticus, czyli statki na okrągło

Przyszedł czas na opisanie kolejnej zdobyczy z Essen – padło na Nauticusa (sorry, Madeira, twoje 150 minut czasu gry na pudełku mnie na razie odstrasza). Jeśli idzie o klasyfikację gatunkową, zaliczyłbym Nauticusa do średnio ciężkich eurosów. Fabularnie w grze chodzi o to, że gracze są zarządcami portów i zajmują się budową statków tudzież wysyłaniem w świat przeróżnych dóbr na tych statkach.

Czytaj dalej

Glass Road, czyli najcięższy filler świata…

Wreszcie udało mi się znaleźć trochę czasu na ponowne ogranie Glass Roada, czas więc na wrażenia. Nie chcę pisać tego artykułu w formie typowej recenzji, wolałbym się skupić właśnie na wrażeniach, które ta gra u mnie wywołała… a wywołała ich niemało. Jakiś tam urywek mechaniki gry oczywiście muszę Wam wrzucić, ale postaram się ograniczyć tę część do minimum. Poza tym chciałbym spróbować jednej rzeczy, która sprawdziła mi się, jak kiedyś pisałem recenzje na boardgaming.com – otóż bardzo często na eurosy patrzę pod kątem decyzji, jakie gracz musi podejmować podczas gry. Spróbuję i w tym przypadku ten wtręt zastosować.

Czytaj dalej