Teksty pisane nie tylko o samych grach, ale również na tematy związane z graniem

Evolutio Rosenbergis, czyli od Agricoli do Arle

Pomysł na ten wpis zaczął mnie męczyć w momencie, gdy kilka tygodni temu czytałem recenzje Fields of Arle i raz po raz widziałem wtręty lub komentarze w stylu „po co kupować kolejnego Rosenberga, od Agricoli wszystko to to samo” albo „zagraj w jednego Rosenberga, to tak jakbyś zagrał we wszystkie Rosenbergi”. Postanowiłem się z tym stwierdzeniem rozprawić – w tę lub tamtą stronę. Ostrzegam jedynie lojalnie, że stężenie Rosenbergizmu w tym wpisie przekracza wszelkie cywilizowane normy.

Czytaj dalej

Poza strefą komfortu

Umówiłem się niedawno na wieczór z grami. Nic w tym nadzwyczajnego, gdyby nie to, że gospodarz wieczoru, niejaki Paweł, ma gust planszówkowy, bym tak rzekł – dokładnie odwrotny do mojego. Do tego stopnia, że stwierdził (tu cytuję): „Ostatnio zagrałem w Lords of Waterdeep, a to prawie euro. Poznaję wroga, żeby go lepiej zwalczać”. Cóż, ani na Rosenberga, ani na GoTa raczej szans nie było, ale znaleźliśmy wspólny mianownik w postaci karcianek – a konkretnie Race for the Galaxy, Innowacje i Na chwałę Rzymu.

Czytaj dalej

Ale to już było…

Dzisiaj będzie o powtarzalności w grach, ale nie w kontekście regrywalności, tylko w kontekście tego ile jest gier podobnych, bardzo podobnych albo wręcz takich samych. Przy tej ilości tytułów, jakimi jesteśmy zalewani (w momencie pisania tego wpisu prawie 75.500 tytułów na BGG) nie da się uniknąć kopiowania czegoś, co już wcześniej było. Czytaj dalej

Nie potrzebuję przeciwników, mogę się uwalić sam…

Czas jakiś (spory) temu opisywałem wrażenia z rozgrywki w Nauticusa, którego nabyłem drogą przywiezienia przez kolegę z Essen 2013. W tamtym wpisie stwierdziłem, że Nauticus jest grą poprawną. I tyle. Grało się fajnie, wygląda słodko, ale superhitem nigdy nie będzie. Zdania nie zmieniam, zresztą pozycja w okolicach 1100 w rankingu BGG wydaje się to potwierdzać. W niedawno rozegranej partii wyszła jednak pewna cecha, która powoduje, że do rzeczonego tytułu zaczynam podchodzić z niechętnym szacunkiem.

Czytaj dalej

To jak to jest z tym mainstreamem?

Kiedy zaczynałem się bawić w planszówki (nie tak znowu dawno, coś koło 2008 roku) to owszem widać było, że coś jest na rzeczy, ale zdecydowanie było to hobby niszowe. Przez te kilka lat z pewnością sporo się zmieniło, ale jakby mnie ktoś spytał, czy dalej gry planszowe to niszowa zabawa, to nie byłbym w stanie dać jednoznacznej odpowiedzi. Ostatnio właśnie mnie naszła taka refleksja w tym temacie przy okazji imprez Sylwestrowych. Po kolei jednak…

Czytaj dalej

Credo planszówkowca / blogera

Przedwczoraj Rafał puścił bardzo ciekawy wpis na temat obiektywności i rzetelności recenzji planszówek. Jeszcze ciekawsza okazała się dyskusja pod tym wpisem, jak to zwykle w przypadku kontrowersyjnych tematów bywa. Czytając komentarze w tej dyskusji stwierdziłem, że jest jedna ważna rzecz, która powinna być przy tej okazji jasno powiedziana – i po to jest niniejszy wpis.

Czytaj dalej

Niecodziennik projektanta #3

W poprzednich wpisach opowiadałem pokrótce o grze, którą tworzymy pod kątem promocji ekonomii społecznej. Niedwuznacznie zostało mi zasugerowane, że fajnie by było powiedzieć coś więcej, o co w grze w ogóle ma chodzić – czas więc na trochę mechaniki 🙂 Powiem też, dlaczego kolejny wariant wymagał dość znaczącej zmiany.

Czytaj dalej

Grafika w planszówkach – hity i pudła

Nie wiem, jak Wy, ale ja bardzo często planszówkę kupuję oczami… i to mimo tego, że generalnie jestem maniakiem ciężkich eurosów, w których teoretycznie to mechanika powinna być tym czymś, co przyciąga do gry. Tu muszę się przyznać do pewnej słabości – pewnie nie kupię gry ze świetną mechaniką, jeżeli ta gra źle wygląda. Z drugiej strony jest duże ryzyko, że dam się nabrać na ogólnie kiepską grę, jeżeli tylko wygląda ładnie.

Potem jednak w grę trzeba zagrać i w tak zwanym praniu wychodzą różne rzeczy. Może się okazać, że przepięknie ilustrowana gra pójdzie od razu na półkę po pierwszej rozgrywce, a brzydkie kaczątko może się okazać tytułem, który ląduje na stole co tydzień. W tym wpisie chcę Wam opowiedzieć o kilku takich przypadkach (zarówno pozytywnych, jak i nie). Ostrzegam z góry – z samej natury tego o czym rozmawiamy – gusta i guściki – cały ten wpis jest bardzo mocno subiektywny 🙂

Czytaj dalej

Jest-li kanon, czy go nie ma?

Po moim wcześniejszym wpisie (tutaj) na temat gier dobrych do wciągania innych w planszówki, Tycjan opublikował (tutaj) wpis, z którym nie mogę się w całości zgodzić. Ogólna teza Tycjana (tak, jak ja ją rozumiem) jest taka, że nie ma uniwersalnych gier dobrych do polecania i że wszystko zależy od indywidualnych preferencji, w które trzeba trafić, polecając grę.

Czytaj dalej

Klimatyczna niewiadoma, czyli IMiGW w akcji

Dzisiaj przekonałem się, że jestem dziwnym człowiekiem. No dobra, żartuję, wiedziałem od dawna. Niemniej jednak wpis Maksa na temat klimatu w planszówkach mocno mnie zaskoczył. Po przeczytaniu, skomentowaniu (kolejnym zdziwieniu komentarzem Palmera :P) usiadłem i zrobiłem rachunek sumienia w temacie tego, kiedy uważam grę za klimatyczną i co z tego wynika. Pewnie znowu się okaże, że jestem dziwakiem, ale cóż, taki lajf…

Czytaj dalej