Fields of Arle, czyli co tam Panie we Fryzji…

W zeszłym tygodniu dostałem w końcu pudełko (w zasadzie pudło) z najnowszym ciężkim Rosenbergiem, czyli Fields of Arle. Miałem okazję pograć, więc teraz mogę się podzielić wrażeniami. Dla porządku zaznaczę tylko, że piszę z perspektywy eurosucharzysty, który lubi przeliczać kamienie na owce, potem owce na krowy, krowy na żarcie, a żarcie na PZ-ty. No i zdecydowanie lubi Rosenberga.

Czytaj dalej

Powodzenia! (w wolnym tłumaczeniu)

W dzisiejszym wpisie będzie o tym, jak fajnie się pisze opinię o grze, która ma już ponad rok. Znajdzie się też miejsce na czerstwy, szowinistyczny żart. W tle zaś będzie jakaś planszówka, ale w sumie kogo to obchodzi. Do dzieła więc!

Czytaj dalej

Madeira

Miałem w końcu okazję (yay, po lekko ponad roku od zakupu) zgarnąć ludzi, którzy nie krzywią się na ciężkie eurosy i zagrać w Madeirę. W tym przypadku przez „ciężki euros” mam na myśli grę, której tłumaczenie zajmuje 45 minut, a gra tak coś koło godziny na gracza. Perspektywy wydawały się dobre, więc te kilka godzin nas nie przeraziło. Po dwóch partiach stwierdziłem, że muszę skonfrontować wrażenia z kimś innym, bo chyba nie może być aż tak źle…

Czytaj dalej

Z Ticketami po świecie #4: Wredne, pazerne trolle!

Czemu trolle, spytacie. Otóż dlatego, że podstawową mechanikę nowych Ticketów autor wyjaśnia tym, że w Holandii (w której rozgrywa się najnowsza odsłona Wsiąść do Pociągu) jest dużo mostów. Jak dla mnie, po prostu chcieli wrzucić nową mechanikę 🙂 Na szczęście, niezależnie od uzasadnienia, wyszło bardzo fajnie. Zapraszam do lektury.

Czytaj dalej

Nauticus, czyli statki na okrągło

Przyszedł czas na opisanie kolejnej zdobyczy z Essen – padło na Nauticusa (sorry, Madeira, twoje 150 minut czasu gry na pudełku mnie na razie odstrasza). Jeśli idzie o klasyfikację gatunkową, zaliczyłbym Nauticusa do średnio ciężkich eurosów. Fabularnie w grze chodzi o to, że gracze są zarządcami portów i zajmują się budową statków tudzież wysyłaniem w świat przeróżnych dóbr na tych statkach.

Czytaj dalej

Glass Road, czyli najcięższy filler świata…

Wreszcie udało mi się znaleźć trochę czasu na ponowne ogranie Glass Roada, czas więc na wrażenia. Nie chcę pisać tego artykułu w formie typowej recenzji, wolałbym się skupić właśnie na wrażeniach, które ta gra u mnie wywołała… a wywołała ich niemało. Jakiś tam urywek mechaniki gry oczywiście muszę Wam wrzucić, ale postaram się ograniczyć tę część do minimum. Poza tym chciałbym spróbować jednej rzeczy, która sprawdziła mi się, jak kiedyś pisałem recenzje na boardgaming.com – otóż bardzo często na eurosy patrzę pod kątem decyzji, jakie gracz musi podejmować podczas gry. Spróbuję i w tym przypadku ten wtręt zastosować.

Czytaj dalej

Craftsmen – część 2, czyli z impetem wgłąb

W poprzednim wpisie dzieliłem się pierwszymi wrażeniami z gry w Craftsmen-ów. W tzw. międzyczasie zdążyliśmy rozegrać pełną partię i mogę Wam powiedzieć coś więcej o najnowszej produkcji Krzysztofa Matusika, wydanej przez G3. Zanim zacznę, warto powiedzieć, że ta gra dokładnie trafia w mój target – heavy euro – więc z takiego też punktu widzenia ją opisuję. No, disclaimer był, czas przejść do rzeczy.

Czytaj dalej

Ognisty Podmuch, czyli wyrachowani strażacy w akcji

Miałem okazję przy okazji ostatniego ŁPGa wypróbować jeden z najnowszych produktów Barda, czyli Ognisty Podmuch. Jest to kooperacyjna gra o gaszeniu pożaru, a w zasadzie o wyciąganiu ludzi z budynku objętego wzmiankowanym pożarem. Oryginał został wydany w USA dwa lata temu pod tytułem „Flash Point: Fire Rescue”. Czytaj dalej

7 dni Westerplatte

Podejrzewam, że Wookiemu skromność nie pozwala tak bezczelnie opisywać na blogu swojej własnej gry, ale dla mnie to tym lepiej, będę miał tę frajdę 🙂 Zresztą i tak bym to zrobił, w końcu kooperacyjne planszówki to mój konik (pewnie dlatego, że za bardzo zamulam w euro, hmmm….). Tak czy siak, jak to nasi prasłowiańscy przodkowie mawiali, „without further ado” przejdźmy do samej gry, czyli „7 dni Westerplatte”.

Czytaj dalej

Suburbia i jej smaczki

Dzięki uprzejmości wydawnictwa Planszóweczka miałem okazję zagrać w ich debiutancki produkt: Suburbię. Sama gra już na ZnadPlanszy gościła, chociażby na blogu Tycjana, ja natomiast chciałbym wejść w trochę bardziej szczegółowe zależności, na które natkniemy się podczas rozgrywki. Niemniej lektura wpisu Tycjana jak najbardziej wskazana 🙂 Oczywiście napiszę również, co mi się w grze podobało, a co nie. Zapraszam do lektury.

Czytaj dalej