Jest-li kanon, czy go nie ma?

Po moim wcześniejszym wpisie (tutaj) na temat gier dobrych do wciągania innych w planszówki, Tycjan opublikował (tutaj) wpis, z którym nie mogę się w całości zgodzić. Ogólna teza Tycjana (tak, jak ja ją rozumiem) jest taka, że nie ma uniwersalnych gier dobrych do polecania i że wszystko zależy od indywidualnych preferencji, w które trzeba trafić, polecając grę.

Czytaj dalej

Bramy do świata eurosów

Dzisiejszym wpisem chcę upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu. Po pierwsze napiszę o pewnym typie gier, co w założeniu przerodzi się w coś w rodzaju mini-cyklu. Po drugie, wezmę na warsztat kolejne określenie zapożyczone z angielskiego do naszego planszówkowego slangu (poprzednie to metagaming i replayability – poszukajcie w postach po tagu „słowniczek”). Tym razem chcę napisać o grach, które sprawdzają się przy przekonywaniu tych dziwnych ludzi, którzy jeszcze w planszówki nie grają, że warto. Zapraszam do lektury wpisu o gateway games.

Czytaj dalej

Uważajmy, gdzie tniemy…

Dzisiaj będzie cokolwiek poważniej, niż zwykle. Chciałbym zwrócić Waszą uwagę na rzecz, do której wszyscy chyba zdążyli się już przyzwyczaić… a szkoda. Chodzi o sprzedaż planszówek przez wydawnictwa na różnego rodzaju imprezach, typu konwenty, targi, itp. Ba, nie tyle o sprzedaż jako taką, ale o ceny, po jakich te gry są na imprezach sprzedawane.

Czytaj dalej