Tokaido, fillerów król
Miałem ostatnio (w końcu) okazję zagrać w grę, na którą się napalałem od prawie roku. Mowa tutaj o Tokaido, autorstwa Antoine Bauza. O samej grze i jej zasadach możecie przeczytać chociażby na blogu Tycjana, ja się skupię na moich wrażeniach.
Z samą grą w moim przypadku wiąże się całkiem śmieszna historia. Jak jechałem rok temu do Essen, Tokaido było na mojej wishliście. Nie za wysoko, gdzieś tak koło 5-6 miejsca, ale było. Wpadam w piątek na targi (Essen dla ogólnej publiki otwarte jest od czwartku do niedzieli) – jest godzina 11:00. Przebiegam przez stoisko FunForge (wydawcy Tokaido) i widzę, że są jeszcze 63 egzemplarze. Szybki rachunek sumienia – nie, najpierw muszę dorwać #1 i #2 z wishlisty. Biegnę więc dalej, kupuję te dwie pierwsze pozycje, wracam do Funforge. Jest 11:40. Tokaido wyprzedane… Okazało się, że przywieźli na targi 500 sztuk, więc te 63 to były w zasadzie resztki. Oj, sfrustrowałem się wtedy nieco. Koniec końców dziś widzę, że nawet lepiej się stało, ale do tego jeszcze wrócę.
Miałem okazję zagrać przez ostatnie kilka dni partię na 2 osoby i partię na 5 osób. W obu wariantach gra mi się baaardzo podobała. Leciutka, szybka do wytłumaczenia, szybka do zagrania (20 minut na dwie osoby, lekko ponad 30 na pięć osób). Niby jest negatywna interakcja (gracze blokują sobie nawzajem pola), ale nawet jeżeli wszyscy nam wszystko poblokują, to i tak nastrój przy grze jest pogodny. Może to zasługa tematyki? Jak można się denerwować, że ktoś nam zajął miejsce w gorących źródłach, jeżeli w zamian możemy podziwiać piękne krajobrazy albo kupić ciekawe pamiątki? Może to oprawa graficzna? Naiade (Xavier Gueniffey Durin) jako ilustrator podoba mi się bardzo – zarówno tutaj, jak i w Seasons na przykład. Tak czy siak, pod kątem tempa i mechaniki rozgrywki zarówno gra na 2 graczy, jak i na 5 była zacięta – ale wszyscy grali z uśmiechem na twarzy.
Teraz krótkie nawiązanie do tytułu wpisu – otóż jakkolwiek bardzo mi się Tokaido podoba, to nie widzę, żeby to było cokolwiek więcej, niż filler między czymś cięższym. Przepiękny filler, ba – chyba najlepszy filler w jaki ostatnio grałem, ale ciągle filler. Innymi słowy polecam grę w zasadzie wszystkim – bo i rodzinnie się sprawdzi, i u bardziej wymagającego gracza wyciągnie uśmiech na twarz – ale nie wyobrażam sobie skrzyknięcia grupki znajomych i stwierdzenia: „Słuchajcie, urządzimy sobie wieczór z Tokaido”. Chociaż kto wie, co z grą zrobi zapowiedziany już dodatek („Crossroads”) – z pewnością będę go śledził.
PS. Dzięki wydawnictwu Hobbity.eu możemy cieszyć się polską edycją tej przefajnej gry.