Z Ticketami po świecie #2: Nieuchwytna mandala

Czas na kolejny odcinek przygód z Ticket to Ride. Tym razem opowiem Wam co nieco o mapie Indii. Indie są wydane jako TtR Map Collection #2, razem ze Szwajcarią na drugiej stronie planszy. Swoją drogą Szwajcaria była już wydana wcześniej (bodajże w 2007) jako samodzielna mapa, stąd Ci, którzy wcześniej kupili samą Szwajcarię nieco narzekali. Cóż, ja ten dodatek kupiłem przede wszystkim dla mapy Indii właśnie – póki co jest moim zdecydowanym faworytem. A dlaczego? Zapraszam do lektury…

Wesoła wyrzynka na setki ticketów

To jest podstawowa sprawa, jeśli idzie o Indie – jest to bardzo ciasna mapa. Na dwie osoby da się ją jeszcze przeżyć, na cztery już jest ciepło, gry na trzy osoby (kiedy nie można używać podwójnych tras) nawet sobie nie wyobrażam. Z tymi setkami ticketów przesadziłem, ale nie tak bardzo. W Indiach znajdziemy ich prawie 60 (dla porównania, USA mają tylko 30, a Europa 46). To sprawia, że pokusa nurkowania po tickety co drugą turę jest bardzo silna. Grając z Kamilą we dwójkę kończymy grę z 15-18 zrobionymi ticketami na osobę.

Teraz co nieco o tej ciasnej mapie. Wiele osób, które znam, grają w TtR (Europę w każdym razie) w ten sposób, że najpierw zbierają sporo kart, a potem wystawiają całą serię tras. Ma to sens w Europie, gdzie zbyt wczesne pokazanie, jaki się ma długi ticket może boleć. W Indiach taka gra to moim skromnym zdaniem – samobójstwo. Jest całkiem sporo miejsc na mapie, gdzie w ciągu jednej kolejki jakiś obszar z luźnego może się zrobić albo bardzo trudno dostępny, albo w ogóle odcięty. Zresztą, spójrzcie na pierwsze tury naszej rozgrywki w 4 osoby – zdjęcia poniżej. A potem spójrzcie na zdjęcie ilustrujące cały wpis – to jest sytuacja z końca gry, hehe 🙂

Mnie się osobiście ten aspekt Indii bardzo podoba – tutaj każdy ruch może być potencjalnie zabójczy – albo dla nas albo dla oponenta. Przeczekanie jedną turę dłużej z budową konkretnej trasy może mieć poważne konsekwencje. Jak sobie spojrzycie na mapę, to dostrzeżecie, że owszem, są miejsca, gdzie można do jednego miasta dojść na kilka sposobów, ale z drugiej strony bardzo łatwo to wszystko zablokować ze względu na bardzo krótkie trasy.

Szalone jedynki

No właśnie, krótkie trasy. Bardzo dużo tras w Indiach to 1-ki albo 2-ki. Z jednej strony łatwiej zbierać kolory, z drugiej strony można wpaść w pułapkę (w którą sam ochoczo wpadłem podczas tej gry, którą widzicie na zdjęciach) budowania samych krótkich tras, co bardzo niefajnie odbija się na wyniku punktowym na koniec gry.

BTW, śmieszna sprawa. Za każdym razem jak się nastawiam, żeby zagrać w coś pod kątem opisania tego na blogu, zrobienia zdjęć, itp. – to dostaję takie szalone bęcki, że głowa mała… tutaj też skończyłem na ostatnim miejscu z porażająco niskim wynikiem 71 punktów. Jeszcze nigdy mi się nie udało tak mało punktów mieć w Ticketach, nawet na 5 osób. Cóż, widać pisanie bloga to poświęcenie 😛

Sam rozkład punktowy ticketów też jest niewesoły – jest jedna 17-ka, cztery 13-ki, a potem już 11 i poniżej. Czyli innymi słowy – chcesz mieć sensowny wynik – rób hordy ticketów. Hordy, powiadam. W grze na dwie osoby tzw. ticket diving (rozbudowanie sieci po czym dociąganie ticketów co turę, w nadziei że coś już mamy zrobione od ręki) nawet się sprawdza, bo każdy z graczy mniej więcej wszędzie jest. Na cztery osoby… cóż, dzieci, nie próbujcie tego w domu. Uwierzcie, to zły pomysł.

Mandala

No i nadszedł czas na clou programu. Chodzi mi o specjalny bonus punktowy na koniec gry. W Indiach mamy znany z Europy bonus 10 pkt za najdłuższą trasę, ale mamy też coś nowego. Jest to tak zwany bonus mandali – jeżeli zrobisz jakiś ticket dwoma całkowicie odrębnymi trasami, to dostajesz 5 pkt bonusu. Jeżeli zrobisz tak dwa tickety – 10 pkt. Trzy tickety to bonus 20 pkt, cztery – 30 pkt, pięć lub więcej – 40 pkt. Jak to działa? Ano spójrzcie na zdjęcia poniżej – czerwony gracz ma bonus mandali za ticket Bilaspur – Bhatinda. Przy okazji na tej samej pętli jest również ticket Jodhpur – Lucknow, więc jedną pętlą robimy 10 punktów bonusu.

Taka jest zresztą ogólna idea – robisz jedną dużą pętlę, a potem starasz się złapać jak najwięcej ticketów na tej pętli. Muszę przyznać, że mam mieszane odczucia co do tej mechaniki. Ok, inaczej, chciałem powiedzieć: bardzo bym chciał kiedyś się na niej nachapać, ale nigdy mi się nie udało 🙂 Po pierwsze dość łatwo zobaczyć, że ktoś robi pętlę i go zablokować, po drugie jeżeli nie dostaniemy wystarczająco dużo ticketów na pętli, to wysiłek robienia 5-6 dodatkowych tras dla 10 punktów średnio się opłaca.

Grałem w Indie chyba z 8-10 razy, mandalę udało mi się zrobić tylko dwa – za każdym razem na dwa tickety (10 pkt). Na pewno będę próbował dalej, ale łatwe to to nie jest. Może zresztą dlatego ta mechanika tak mnie intryguje i nie daje spokoju 🙂