Z Ticketami po świecie #3: Stany, Stany… losowa jazda…
Czas jakiś temu pisałem, że podzielę się wrażeniami z gry w Ticket to Ride: USA, wydanymi po polsku przez Rebel latem tego roku. Trochę mi się kalendarz omsknął, ale w końcu udało mi się zagrać kilka partii, więc bogatszy o te doświadczenia zasiadłem do bloga. Epickich ścian tekstu się nie spodziewajcie, ponieważ Tickety USA są zdecydowanie najmniej rozbudowaną grą z serii, niemniej jednak pewne rzeczy są na tyle odmienne, że warto o tym kilka słów napisać.
Pierwsze primo
Pierwsze primo jest takie, że w TtR:USA nie znajdziemy żadnych upiększaczy, które znacie z innych wersji – żadnych tuneli, żadnych promów, żadnych specjalnych zasad punkowania, dziwnych ticketów, itp. Ot po prostu wagoniki, tickety, karty pociągów i lokomotywy – i to wszystko. Ktoś mógłby uznać to za wadę gry. Ja osobiście się cieszę, że nie ma dworców (mwahahahaha), a każdą nową mapę zawsze chętnie wypróbuję. Mam taką roboczą teorię, że Alan Moon stworzywszy pierwsze Tickety (czyli właśnie USA) stwierdził, że jest zbyt złośliwie momentami, więc w kolejnej wersji (Europa) dodano dworce. Z dworcami z kolei okazało się, że jest za łatwo, więc żadna kolejna gra dworców nie ma. Wiem, to może być dalekie od prawdy, ale w ten sposób udowadniam sam sobie, że już nie zobaczę dworców w żadnych kolejnych Ticketach 🙂
Drugie primo
Drugie primo to sama mapa, a w zasadzie nie tyle mapa jako taka, tylko tickety na tej mapie. Połączenia między miastami (na mapie) są względnie standardowe, nie ma jakichś szczególnych wąskich gardeł ani miejsc, gdzie jeden strategicznie postawiony wagonik blokuje pół kontynentu (hello, India, I’m looking at you). Zdecydowanie jednak najważniejszą odmianą między USA, a innymi mapami jest rozkład ticketów. Otóż w tej grze ticketów jest bardzo mało – tylko 30. W pozostałych edycjach na liczba oscyluje wokół 50-60. Wpływa to niezmiernie mocno na rozgrywkę i na jej nieprzewidywalność. Zrobiłem dwie trasy na wschodnim wybrzeżu? Jak fajnie, dobieram nowe tickety i widzę wszystkie 3 na zachodnim. Peszek. Dołóżcie do tego zasadę, że na start bierzemy tylko 3 tickety (normalnie 4, czasem nawet 5) i z tych 3 musimy zachować minimum 2 – teraz już robi się całkiem wesoło.
Dla kogo TtR:USA?
Kiedyś, kiedyś, jak zaczynałem wpisy o Ticketach, napisałem, że jest to bardzo uniwersalna gra – w zależności od nastroju i oczekiwań trzeba dobrać odpowiednią mapę (lub wariant mapy) i jazda. Komu więc spodoba się mapa Stanów? Mój pierwszy instynkt – ryzykantom, hehe. To jest mapa, która mówi „Expect the unexpected!” i z miejsca raczy nas ticketem na drugim końcu świata, gdzie komary zawracają. Poza tym z racji braku dworców może być dość ciasnawo i ostro przy większej ilości graczy (4-5, standardowo na 2 osoby na mapie wiatr wieje na przestrzał). Oczywiście wszystko, co przeczytaliście powyżej dotyczy gry bez dodatku USA 1910, który diametralnie zmienia sytuację z rozkładem ticketów.
Ogólnie? Polecam, jak każde Tickety (what a surprise, eh?) 🙂