Nie potrzebuję przeciwników, mogę się uwalić sam…

Czas jakiś (spory) temu opisywałem wrażenia z rozgrywki w Nauticusa, którego nabyłem drogą przywiezienia przez kolegę z Essen 2013. W tamtym wpisie stwierdziłem, że Nauticus jest grą poprawną. I tyle. Grało się fajnie, wygląda słodko, ale superhitem nigdy nie będzie. Zdania nie zmieniam, zresztą pozycja w okolicach 1100 w rankingu BGG wydaje się to potwierdzać. W niedawno rozegranej partii wyszła jednak pewna cecha, która powoduje, że do rzeczonego tytułu zaczynam podchodzić z niechętnym szacunkiem.

Czytaj dalej

Diggy diggy hole, czyli przewaga jaskiń nad farmami

Jakoś tak się stało, że musiałem trochę wypaść z obiegu hobbystycznego i przez ostatnie 8-9 miesięcy nie bardzo było kiedy w coś zagrać. No a jak nie było kiedy grać, to i o czym pisać. Styczeń jednakże okazał się nieco bardziej litościwy i nawet kilka fajnych rozgrywek zaliczyłem. Z tych kilku zaś jedna mnie tak bardzo pozytywnie zaskoczyła, że aż usiadłem i piszę na blogu. Co też się porobiło…

Czytaj dalej

Hitchcock w Innowacjach

Jak widać na załączonym obrazku, przewidywania, że od stycznia będę miał znowu trochę czasu na planszówki, okazały się nieco zbyt optymistyczne. No a jak nie ma czasu grać, to i o czym tu pisać? Na szczęście czas jakiś temu trochę czasu się znalazło i urodził się z tego fajny temat. Otóż grałem z moim znajomym, niejakim Krakovem, w „Innowacje”. Niby żadna nowość, gdzie tu temat, spytacie? Ano temat jest taki, że żadna chyba gra od dłuższego czasu nie zapewniła mi takiej huśtawki nastrojów, jak tamta partia. Do rzeczy więc…

Czytaj dalej

To jak to jest z tym mainstreamem?

Kiedy zaczynałem się bawić w planszówki (nie tak znowu dawno, coś koło 2008 roku) to owszem widać było, że coś jest na rzeczy, ale zdecydowanie było to hobby niszowe. Przez te kilka lat z pewnością sporo się zmieniło, ale jakby mnie ktoś spytał, czy dalej gry planszowe to niszowa zabawa, to nie byłbym w stanie dać jednoznacznej odpowiedzi. Ostatnio właśnie mnie naszła taka refleksja w tym temacie przy okazji imprez Sylwestrowych. Po kolei jednak…

Czytaj dalej

Dziennik lekko styranego (acz dumnego) orga

Zaliczam właśnie kolejną, cokolwiek przymusową, przerwę od bloga. Podstawowym powodem jest praca (w moim zawodzie końcówka roku jest dość szalona), jest jednak powód drugi. W ostatni weekend robiliśmy w Łodzi imprezę planszówkową, czyli Łódzki Port Gier – organizacja całości tematu wypięła mnie z normalnego życia na jakiś czas. Przede wszystkim o tym chciałbym kilka słów napisać, zanim jednak do tego dojdę, to drobny disclaimer: jest uzasadnione ryzyko, że z powodów pracowych będę grał blogową przerwę gdzieś tak do połowy stycznia, ale obiecuję wrócić do regularnego męczenia was eurosucharami tak szybko, jak się da. Do rzeczy więc, czyli o ŁPGu słów kilka. Ostrzegam, że post jest cokolwiek luźno napisany, bez jakiejś idei przewodniej – ot, myśli przelane na (e-)papier.

Czytaj dalej

Credo planszówkowca / blogera

Przedwczoraj Rafał puścił bardzo ciekawy wpis na temat obiektywności i rzetelności recenzji planszówek. Jeszcze ciekawsza okazała się dyskusja pod tym wpisem, jak to zwykle w przypadku kontrowersyjnych tematów bywa. Czytając komentarze w tej dyskusji stwierdziłem, że jest jedna ważna rzecz, która powinna być przy tej okazji jasno powiedziana – i po to jest niniejszy wpis.

Czytaj dalej

Z Ticketami po świecie #4: Wredne, pazerne trolle!

Czemu trolle, spytacie. Otóż dlatego, że podstawową mechanikę nowych Ticketów autor wyjaśnia tym, że w Holandii (w której rozgrywa się najnowsza odsłona Wsiąść do Pociągu) jest dużo mostów. Jak dla mnie, po prostu chcieli wrzucić nową mechanikę 🙂 Na szczęście, niezależnie od uzasadnienia, wyszło bardzo fajnie. Zapraszam do lektury.

Czytaj dalej

Nauticus, czyli statki na okrągło

Przyszedł czas na opisanie kolejnej zdobyczy z Essen – padło na Nauticusa (sorry, Madeira, twoje 150 minut czasu gry na pudełku mnie na razie odstrasza). Jeśli idzie o klasyfikację gatunkową, zaliczyłbym Nauticusa do średnio ciężkich eurosów. Fabularnie w grze chodzi o to, że gracze są zarządcami portów i zajmują się budową statków tudzież wysyłaniem w świat przeróżnych dóbr na tych statkach.

Czytaj dalej

Glass Road, czyli najcięższy filler świata…

Wreszcie udało mi się znaleźć trochę czasu na ponowne ogranie Glass Roada, czas więc na wrażenia. Nie chcę pisać tego artykułu w formie typowej recenzji, wolałbym się skupić właśnie na wrażeniach, które ta gra u mnie wywołała… a wywołała ich niemało. Jakiś tam urywek mechaniki gry oczywiście muszę Wam wrzucić, ale postaram się ograniczyć tę część do minimum. Poza tym chciałbym spróbować jednej rzeczy, która sprawdziła mi się, jak kiedyś pisałem recenzje na boardgaming.com – otóż bardzo często na eurosy patrzę pod kątem decyzji, jakie gracz musi podejmować podczas gry. Spróbuję i w tym przypadku ten wtręt zastosować.

Czytaj dalej

Niecodziennik projektanta #3

W poprzednich wpisach opowiadałem pokrótce o grze, którą tworzymy pod kątem promocji ekonomii społecznej. Niedwuznacznie zostało mi zasugerowane, że fajnie by było powiedzieć coś więcej, o co w grze w ogóle ma chodzić – czas więc na trochę mechaniki 🙂 Powiem też, dlaczego kolejny wariant wymagał dość znaczącej zmiany.

Czytaj dalej